Muzyka Recenzja

[Muzyka] Myles Sanko “Just Being Me”

myles-sanko-just-being-me (Medium)Jak inaczej przywitać listopad, jeśli nie jazzem? Wtedy, gdy naprawdę potrzeba, żeby szybko zrobiło się ciepło. Kiedy żółte światła ulic nie wystarczają, aby rozproszyć przemoczony deszczem mrok. Kiedy chce się uciec od wszystkiego, przykryć wełnianym kocem, przestać myśleć, zapomnieć. Wtedy z wyciągniętą ręką przychodzi do nas taka właśnie płyta. Jedenaście utworów, jesiennych przetworów, które karmią złaknione serce rozgrzewającą strawą. „Just Being Me” to urokliwa, spójna płyta. Emocjonalny constans w postępującym ochłodzeniu coraz bardziej zbliżających nas do zimy myśli, uczuć, nocy, dni. Spokojne, delikatnie rozwijające się melodie tworzą ujmujący klimat, który przemawia do nas szeptem, klasycznym dźwiękiem, tradycyjną jazzową melodią. Słuchałem kiedyś pasjami płyty, która działała na mnie podobnie. Lizz Wright „Salt” z 2003 roku, z utworem „Silence”, który mówił o tym, że cisza jest piosenką. Trzynaście lat minęło, żebym poczuł się podobnie. Znajomy dreszcz, znajoma emocja. A do tego te wszystkie, tak nasycone bielą i czernią ujęcia Londynu w teledysku do utworu tytułowego. Zdjęcia miejsc, które kiedyś mijałem codziennie. Być może właśnie dlatego jazz nigdy nie jest tylko gatunkiem muzyki. Jest też emocjonalnym stanem, pocztówką złożoną z poplątanych neuronów, które potrafią przeszłe obrazy otulić przeciwdeszczowym płaszczem. Zrozumienie, sens, akceptacja, wszystko układa się w spójną całość, wzruszoną nieśmiertelną magią dźwięku. Z taką muzyką w sercu wszystko przestaje być straszne.

0 comments on “[Muzyka] Myles Sanko “Just Being Me”

Leave a comment