Almanach 90 Muzyka Playlist Plejlista

[Muzyka] Almanach 90: Trip hop

Nie byłbym sobą, gdybym w tym cyklu nie umieścił trip hopu. Mój ulubiony gatunek muzyczny powstał na początku lat 90t-tych, a jedna z jego sztandarowych płyt, „Blue Lines” Massive Attack, świętuje w tym roku swoje trzydziestolecie. Trip hop to dla mnie gatunek, który nie powstałby bez dźwięków nocnego miasta. Te wszystkie mroczne klimaty, ciągły szum mijających się samochodów, odgłos kroków w tunelu metra stworzyły niejako industrialny puls, który jest kręgosłupem trip hopu. Być może dlatego trip hopowe piosenki to nie kwintesencja pozytywnych emocji, a wręcz przeciwnie – mrok i przygnębienie. Jest to oczywiście trochę stereotyp, bo w trip hopie można znaleźć mnóstwo niesamowitych brzmień, które tworzą pełen wachlarz emocji, choć te bardziej dołujące stały się niejako jego wizytówką. Dlatego w dzisiejszej playliście znajdziecie może trochę mniej oczywiste piosenki paru sztandarowych zespołów gatunku, plus kilka, nazwijmy to, bonusów w klimatach jak najbardziej stripowanych.



Massive Attack

Nie przypominam sobie, żebym na początku pałał do nich wielką miłością. Mimo, że większość trip hopowych fanów zdaje się słuchać ich albumów na klęczkach, mnie wydawały się niewystarczająco bezkompromisowe. Trip hop gości na dwóch pierwszych płytach zespołu, ale są na nich również elementy soulu, reggae, a nawet wręcz popowe, z „Unfinished Sympathy” na czele. Dopiero słuchając „Mezzanine”, ich trzeciej płyty, odleciałem kompletnie. Jest to dla mnie płyta absolutnie klasyczna i nie zliczę wieczorów, podczas których słuchałem jej w kółko w zapętleniu. Dziś do wszystkich trzech płyt z lat 90-tych wracam jednak z jednakowym sentymentem. A Massive Attack to również niesamowite teledyski, takie jak ten poniżej.



Portishead

Tak, to od nich zacząłem swoją przygodę z trip hopem, zupełnie przypadkiem słuchając ich debiutanckiej płyty, pożyczonej od kolegi. „Dummy” to dla mnie absolutny majstersztyk, znam tu dokładnie każdą piosenkę, każdy dźwięk, każdy mroczny klimat. Na początku zżymałem się na to, że to wieńcząca ten album „Glory Box” przebiła się do mainstreamu najbardziej, bo jest to piosenka, której chyba słucham najrzadziej. W latach 90-tych Portishead wydali dwa studyjne albumy i jedna płytę live. Potem zniknęli na dziesięć lat. Zawsze było mi szkoda, że swoją karierę traktowali trochę, w moim odczuciu, po macoszemu. Jest to jednak z mojej strony spory egoizm. Po prostu chciałbym ich słuchać na okrągło.



Hooverphonic

Ten belgijski zespół, który na początku nazywał się po prostu Hoover, to już druga trip hopowa fala. Ich podejście do gatunku to bardziej inspiracja, niż oryginalna kreacja, jednak ich debiutancki album zawiera kilka niesamowitych smaczków. Najbardziej trip hopowy z nich „2 Wicky”, to utwór, do którego zawsze wracam z wielkim sentymentem. Ewolucja brzmienia Hooverphonic zabrała ich jednak w kierunku popowego mainstreamu i, mimo że zespół istnieje i tworzy w dalszym ciągu, wracam do nich sporadycznie i tylko raczej do tych dźwięków rodem z lat 90-tych.





Photo: Namroud Gorguis (unsplash) / Edit: Bartek

4 comments on “[Muzyka] Almanach 90: Trip hop

  1. Cóż za świetne zestawienie!
    Bardzo lubię te klimaty i tak samo jak Ty wracam, do twórczości wspomnianych przez Ciebie wykonawców.

    Pozdrawiam! 😉

    Liked by 2 people

  2. Na Hooverphonic jakiś czas temu miałam fazę, ale zostałam przy “A New Stereophonic Sound Spectacular”. Widziałam, że niedługo ma pojawić się nowa płyta to jest to zawsze jakaś motywacja do nadrobienia zaległości.

    Wydaje mi się, że wróci mi faza na trip hop, jak znów będzie można zaliczać późne powroty do domów z imprez 😀

    Nowy wpis na the-rockferry.pl

    Liked by 2 people

  3. Nie jest to mój ulubiony gatunek, przyznaję bez bicia 😀 Ale mam w planach przesłuchać debiut Massive Attack, może się przekonam 🙂
    Zapraszam na nowy wpis i pozdrawiam!

    Liked by 2 people

Leave a comment