Eryn Allen Kane, która miała już przyjemność pracować z Princem nad jedną z jego piosenek, wyszła z cienia na pierwszy plan wraz z wydaniem dwóch części swojej debiutanckiej EPki, zatytułowanej “Aviary”. Jej delikatny, lekko wibrujący wokal idealnie nadaje się do soulowo-jazzowych piosenek. “Piano Song” to pyszne, ale nie przesłodzone granie na emocjach. Oparty na fortepianie utwór powoli, ale konsekwentie zmierza w kierunku pełnej uniesień improwizacji, w której głos Eryn rywalizuje z dźwiękami sekcji dętej. Nie sposób nie oprzeć się czarowi tego wykonania, urzekającego wykwintnością wokalnych fraz i ładunkiem autentycznych emocji wpakowanych w absolutnie olśniewające zakończenie. Tak zaczynają się wielkie kariery, wobec czego wypada trzymać kciuki i mieć nadzieję, że nie jest to jednorazowy przebłysk talentu. Przy odrobinie szczęścia, jeszcze o pani Kane usłyszymy.
Wypada całkiem ładnie, a mało która wokalistka jest w stanie mnie do siebie choćby przekonać. 🙂
Zapraszam serdecznie na nowy wpis.
LikeLike
Wow, normalnie zaskoczony jestem 😉
LikeLike
Jak dla mnie brzmi zbyt usypiająco. Choć wokal ma przyjemny. Z kimś mi się kojarzy, ale nie mogę sobie przypomnieć z kim dokładnie.
Serdecznie zapraszam na 10 (!) nowych recenzji na NAMUZOWANI.blog.onet.pl
LikeLike
Bardzo bym się zdziwił, gdyby to były Twoje klimaty 😉
LikeLike
Ostatnio sama się zadziwiam tym, że podobają mi się artyści i albumy z rejonów, które wcześniej omijałam szerokim łukiem. No ale to akurat mnie nie przekonuje, JESZCZE.
LikeLike
To “JESZCZE” dało mi nadzieję 😉 😛
LikeLike
A mi to nie daje spokoju. Obawiam się, że coś się ze mną dzieje, bo tak jak kiedyś potrafiłam słuchać metalu 24/7 to teraz nie mogę na niego patrzeć 😮
LikeLike
@Ania: Hm, a może to po prostu zmęczenie materiału? Ja kiedyś potrafiłem w kółko słuchać trip hopu i Tori Amos. Ale każda fascynacja prędzej, czy później zderza się z rzeczywistością 😉
LikeLike